niedziela, 7 lipca 2019

Dałam dziecku i przy okazji sobie święty spokój!

W internecie mnóstwo teraz mam, dzieci, blogów i kanałów o tematyce parentingowej. W większości obraz rodzicielstwa jest pokazany w sposób nieskazitelny i mocno pozytywny. Już wiecie ode mnie, że nie zawsze jest tak pięknie, jak mówią i pokazują to inni, a ja szczerze mówiąc nie umiałabym aż tak idealizować tego obrazu. Jest pięknie, jest wzruszająco, jest wesoło, ale potrafi być też trudno, dołująco i przytłaczająco. Jakiś czas temu złapałam się na czymś, co było olbrzymim błędem z mojej strony i myślę, że teraz, gdy patrzę na to z perspektywy czasu rozumiejąc, czemu było to złe z mojej strony, śmiało mogę o tym napisać.


Od początku nasza (ostatecznie przecież mąż też brał w niej udział) ciąża była planowana. Świadomie podeszłam do tego tematu i chciałam przygotować siebie, męża i dom jak najlepiej potrafiłam. Oglądałam wiele kanałów innych mam, czytałam ogrom blogów, poradników internetowych i książkowych, żeby wiedzieć jak najwięcej. Już w pierwszych miesiącach życia mojej córki starałam się być na bieżąco z tym, co w danym momencie życia powinna umieć - mam na myśli obracanie się, raczkowanie, chodzenie. O ile początkowo wszystko faktycznie, ku mojej uciesze, przebiegało książkowo, o tyle pierwszy "kryzys umiejętności" przyszedł wraz z chodzeniem. Zazdrościłam (pozytywnie) mamom, których maluszki stawiały swoje pierwsze kroki chociażby w 9 miesiącu. Moja córka sama postanowiła pójść w wieku 13 miesięcy. Byłam szalenie przemęczona i poirytowana tym faktem. Później, gdy u mojej córki pojawił się kryzys (trwający zresztą nadal) z jedzeniem, obwiniałam się okrutnie. Od początku rozszerzałam dietę, tak jak należy, wystrzegałam się podawania żywności przetworzonej i słodyczy, a tu ot z dnia na dzień moje dziecko przestało tolerować wszystko to, co nie jest mlekiem. Po raz kolejny z żalem i poczuciem klęski obserwowałam inne maluszki, które pięknie jadły wszystko to, co podała im mama. 

Takie obrazki prześladowały mnie zarówno w internecie, jak i wśród osób, które znam. Poczucie winy jest czymś okropnym. Przecież ostatecznie wszystko według mojej oceny zrobiłam prawidłowo - stawałam na głowie, żeby dziecko miało to, co najlepsze mogę dać, a rozpoczęło się jakieś dziwne pasmo porażek. Wreszcie momentem kulminacyjnym okazała się być rozmowa z jedną z mam rówieśnika mojej córki. Chłopiec także nie chciał jeść nic poza mlekiem. Wygooglowałam temat. Okazuje się, że nie ja pierwsza i nie ostatnia mam taki problem z dzieckiem. Zrozumiałam, że przecież faktycznie w końcu na wszystko przychodzi czas. Wyluzowałam. Nie chcę dać się zwariować i zostać zjedzoną przez jakieś idiotyczne poczucie winy.

Przestałam porównywać w myślach moją córkę do innych dzieci i wierzcie mi - nie wiem po co robiłam to wcześniej. Ktoś wstydzi się, że jego dziecko nie lubi oglądać książeczek, a inne dziecko bez nich nie umiałoby funkcjonować. Żaden problem! Robi na pewno ogrom innych rzeczy i z czasem może i do książeczek się przekona! Dziecko nie umie samo zjeżdżać na zjeżdżalni, a jego rówieśnicy już szaleją na placu zabaw - to, że zaczniemy je do tego przymuszać nic nie zmieni. Może ma jakiś swój lęk, z którym z czasem nauczy się walczyć. Ja na prawdę odpuściłam. Niech moje dziecko dorasta w sposób najlepszy dla siebie. Niech uczy się świata, poznaje go na każdym kroku, a moim zadaniem jest wspierać ją, a nie porównywać i uparcie wpatrywać się w umięjętności rówieśników. Zrobiłam porządek w głowie i wreszcie jest tak, jak miało być.

2 komentarze:

  1. I bardzo dobrze, nie ma się co spinać i zadręczać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za dużo jest ludzi, którzy pokazują idelane życie mamy tylko dlatego, ze ktoś im za to płaci. Nie mówię, że wszyscy bo rzecz jasna, że nie.. ale mając dziecko (czy też tutaj w innych, ważnych aspektach życia) nie warto porównywać się do innych. Każdy z nas jest inny i jak widać Twoja córcia wolała poczekać do 13 miesiąca, żeby sobie podreptać. Z perspektywy czasu mogłaś powiedzieć, że miałaś wiecej czasu / lub luźniej Ci było, bo nie musiałaś latać za Małą. We wszystkim można dostrzec plusów i minusów. Ciesze się, że odpuściłaś! ☺

    OdpowiedzUsuń