Od zawsze powtarzam, że nie ma ludzi idealnych, tym bardziej matek, jednak z reguły to właśnie one chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Piszę "z reguły", bo jak zawsze od reguły mamy wyjątki. Świat ułożony jest bardzo dziwnie, na tyle, że my jako zwykli śmiertelnicy kompletnie nic z tym zrobić nie możemy. No bo spójrzcie tylko - rodziny dobrze usytuowane, rodzice wyuczeni, szczęśliwi, w domu pełnym miłości, ale też pustki, którą mogłoby wypełnić dziecko. Oddaliby wszystko, zrobiliby jeszcze więcej, aby wreszcie ono się pojawiło. Na marne. Dziecka nie ma, a smutek i żal rozrywa ich od wewnątrz. Z drugiej strony patologia, gdzie słownictwo, dbanie o siebie i dom pozostawia wiele do życzenia, gdzie o dziecku nie myśli się w sposób cudu, a konsekwencji (często tej przykrej) seksu - tam dzieci są bez problemu, bez komplikacji. Jednak to, jakie później mają życie i obciążenie psychiczne - cóż, a co to kogo obchodzi. A one wyboru nie mają. Od rodziców zależy to, jakie poczucie bezpieczeństwa im zagwarantują. Na matce jednak spoczywa większa odpowiedzialność, bo to ona nosi je pod sercem dziewięć miesięcy i to ona dźwiga ciężar bólu porodowego i poporodowego.
Ostatnio do sieci wyciekło nagranie, gdzie słychać dorosłych ludzi - jedną z tych słynniejszych cukierkowych instamatek oraz jej partnera, jak podnoszą głos, przeklinają i generalnie nic w tym w tych czasach dziwnego, ale w tle okropnie płacze dziecko. Niespełna dwuletnie. Matka zamyka je w jakimś pomieszczeniu, nazywając szmatą i kurwą. Tak, właśnie tak nazwała to - powtarzam - niespełna dwuletnie dziecko. Patrząc na jej instagramowe konto można by pomyśleć, że to chyba jakiś kiepski żart - zdjęcia niczym idylla. Piękny dziecięcy pokoik, malutka ubrana w cukierkowe ubranka, uśmiechnięta, matka również wypacykowana. Wiodą życie jak we śnie. Matka przekonuje, że kocha córkę nad życie. W tej samej chwili internet, któremu powierzyła swój biznes kosztem własnego dziecka, który tak prężnie się rozwinął, internet dzięki któremu stała się chociaż w kilkuprocentowej mierze bardziej znana stał się jej zmorą. Tak oto w tym internecie znalazły się nagrania burzące całkowicie jej wizerunek, na który tak skrupulatnie pracowała. Sprawa jest bardzo zagmatwana, nie chcę wchodzić w szczegóły, bo jednak one mało mnie w tym wszystkim obchodzą. Ponoć oboje rodziców wyrzucają wszystkie swoje brudy do internetu - ok, każdy niech robi jak chce. Jednak dziecko to wciąż dziecko i cierpi na tym najbardziej.
Zdarzyło Wam się drogie mamy, że nerwy Wasze wisiały na ostatnim włosku? Że dziecko dokazywało tak, że nie sądziłyście, iż potrafi to robić do takiego stopnia? Zdaje się, że znaczna większość, jak nie wszystkie odpowiedziała - no jasne! Ja również tak odpowiem! Zdarzyło Wam się słyszeć lament Waszego dziecka z jakiegoś powodu? Bo uczycie je, aby zasypiało w swoim łóżeczku, bo zabrałyście jemu z rąk potencjalnie niebezpieczny dla niego przedmiot, bo nie pozwoliłyście, aby szło tam, gdzie jest dla niego niebezpiecznie? Ja również. Dzieci nie są idealne, matki również. Chociaż z reguły chcą jak najlepiej, to często popełniają błąd za błędem - ja także! Ale teraz kolejne pytanie i skieruję je może do siebie - czy w napadzie płaczu dziecka z jakiegokolwiek powodu potrafiłabym je zamknąć samo w jakimś pomieszczeniu i wyzwać przekleństwami? Nie potrafiłabym, bo mam ludzkie uczucia. Matczyne uczucia.
Dobrze, napisać można wszystko, ale jak ostatecznie ja radzę sobie w sytuacjach kryzysowych? Ponieważ oczywiście również mam ta jak Wy - chciałabym zamknąć za sobą drzwi i cieszyć się spokojem. Chciałabym nieraz rzucić z całych sił czymś, co akurat mam pod ręką. Chciałabym nieraz wydrzeć się na całe gardło z nerwów. Ale tego nie robię. Ostatecznie to JA z naszej dwójki jestem osobą dorosłą. Ostatecznie to JA wydałam na świat moje dziecko. Ostatecznie to JA wzięłam za nie odpowiedzialność i to JA muszę robić wszystko w taki sposób, aby wychować ją i opiekować się nią jak najlepiej. Także wszelkie złości i pretensje po prostu staram się przelewać na siebie. Wówczas jest nieco łatwiej. Nerwy szybciej ustępują, a u nas nie mają miejsca tak dramatyczne momenty, jakie słyszymy na wyżej wspomnianych nagraniach.
Nie znam szczegółów tej akcji z Oliwia ale nie wyobrażam sobie tak odzywać się do dziecka cokolwiek by nie zrobiło. Ono jest bezbronne i wielu rzeczy nie rozumie. Co do cierpliwości... Ja dawniej osoba wybuchowa, w "gorącej wodzie kąpana" nagle po porodzie odnalazlam w sobie takie pokłady spokoju i cierpliwości, że sama się sobie dziwię �� myślę, że sprawiła to miłość do tej małej istotki ...❤️
OdpowiedzUsuńDokładnie, dziecko mnie także nauczyło pokory i teraz nie podchodzę do życia aż tak bardzo egoistycznie i nerwowo. A przelewać złość i frustrację na maluszka to po prostu żenada :(
Usuń