Jako, że już trochę czasu od kompletowania wyprawki minęło, wiele rzeczy poużywaliśmy, kilka błędów zdążyłam popełnić, to myślę, że śmiało mogę podsumować i przy okazji pomóc Wam, ale też sobie (np. w przyszłości ;-) porządkując dotychczasowe doświadczenia w tym temacie. Na pierwszy ogień pójdą ubranka oraz tekstylia, czyli z czym trafiłam, co było zbędne, a co musiałam bądź muszę w przyszłości nadrobić i poprawić.
Jeśli chodzi o ubranka, tutaj kluczową rolę odgrywa pora roku w jakiej dziecko przychodzi na świat. Moja córcia urodziła się siódmego sierpnia, zatem do jesieni i solidnego załamania pogody miałyśmy troszkę czasu, zatem odpuściłam zakup kombinezonów czy grubych śpiworków na później. Tutaj kompletowanie wyprawki rozpoczęłam od pajacyków - jak się później okazało to było najrozsądniejsze ubranko na pierwsze tygodnie życia. Kilka sztuk kupiłam zapobiegawczo w rozmiarze 50cm, kolejne już 56cm. Jeśli wiecie, że Wasz maluszek będzie raczej standardowej postury i wagi (mówię tu o przedziale mniej więcej 3,5kg), to tych mniejszych pajacyków polecałabym maksymalnie 3 sztuki - będą idealnie dopasowane, jeśli tak jak ja jesteście estetkami i chcecie, aby w pierwszych dniach życia dziecko prezentowało się nienagannie. Dziecko wyrasta z nich w moment, a w domu, gdy już emocje lekko wygasną i trzeba dziecko przebierać dość często to śmiało 56cm się sprawdzą, a dziecku jest wszystko jedno, czy są one ciut za duże, czy też nie. Dodam także (ponieważ sama o tym nie wiedziałam), że rozmiary ubranek dziecięcych idą wzwyż zawsze o 6cm.
Kolejnym świetnym rozwiązaniem, gdy już dojdziemy do wprawy ze sprawnym ubieraniem malca są body oraz pół-śpiochy. Body oczywiście zakupimy zarówno na krótki jak i na długi rękawek, czy też na szelkach, więc pole manewru spore. Początkowo najlepiej sprawdziły się u nas te kopertowe, czyli zapinane z przodu na zatrzaski, nie wkładane przez główkę. Ja czułam się pewniej, a maluch i tak leży, nie wierci się i nie odwraca, więc spokojnie możemy je założyć.Taki zestaw zwykle fundowałam Nadii na dzień, a pajacyki stały się piżamką (zawsze jednak nawet gdy używałam tylko pajacyków, po nocy zmieniałam na świeży). Pół-śpiochy są o tyle świetne, że mają tak jakby doszyte skarpetki, więc wygoda dla rodzica po raz kolejny i w razie większego chłodu możemy również dołożyć skarpetki.
Dodatkowo dokupiłam sweterki (bez kapturków), ponieważ wiadomo, że nawet lato bywa kapryśne i wolałam mieć je w pogotowiu. Miałam zakupione z polecenia kaftaniki, ale jak przyszło mi je wiązać, czy zapinać, to dostawałam białej gorączki, zatem poszły w kąt a na ich miejsce wkroczyły cieplejsze i lżejsze swetry. Przed urodzeniem Nadii nie kupowałam kurtki - położna zalecała pierwsze krótkie spacery po tygodniu, więc nie potrzebowałam jej na już, zatem odpuściłam temat. Jak się okazało później - bardzo słusznie, gdyż nie była nam ona potrzebna, a gdy przyszły chłodniejsze dni zakupiłam kombinezon, jednak jeszcze nie taki gruby zimowy, a przejściowy.
Czapeczki najlepiej sprawdziły się te wiązane, z lekkiej i przewiewnej bawełny. Po kąpieli natomiast zwykłe bawełniane już bez wiązania. Pewnie zauważyłyście, że nie podaję Wam według mnie potrzebnej ilości sztuk danego ubranka. Tak, robię to celowo, gdyż każda z nas może część dostać, część kupić, tak na prawdę nie możemy niczego przewidzieć. Jedno dziecko będzie ulewać częściej, drugie rzadziej, więc z przebieraniem także nie wiemy jak będzie. U nas bywało, że jedno ubranko posłużyło na prawie cały dzień, a niekiedy przebieranie było co chwilę. Pralka będzie na początku pracować prawie dzień w dzień, ale pranie musi mieć czas, aby wyschnąć, więc i my musimy mieć rzeczy na zapas. Zatem To jest kwestia indywidualna, ale jeśli będziecie miały 7 pajacyków, do tego 7 par body oraz 7 par pół-śpioszków to myślę, że jest to takie minimun, aby się nie stresować - połączenie body + pół-śpiochy to też dobra opcja do spania w razie braku pajacyków.
Spytacie - no dobrze, to wszystko? A gdzie te piękne opaski, sukienki, ogrodniczki, buciki i inne cuda? Oczywiście miałam to wszystko w swoich szufladach, ale mówimy teraz o tym, co się sprawdziło, a sprawdziły się na pewno te rzeczy, o których napisałam powyżej. Nadia miała także np. legginsy i skarpetki, ale wygodniej było i tak założyć pół-śpiochy, zatem cała reszta właśnie innych rzeczy czekała na nieco później. Bardziej wymyślne ubranka były po prostu od święta. Jeśli chodzi o niedrapki, zakupiłam dwie pary, ale ostatecznie wcale ich nie używałam. Położne w szpitalu odradziły, a i ja się nie spinałam, że dziecko co chwilę je gubi i ściąga. Więc reasumując, na sam początek najlepsze są: pajacyki, body, pół-śpiochy, czapeczki bawełniane wiązane i bez wiązania, skarpetki oraz sweterki. Grubsze ubranka już tutaj dokupujemy zważywszy na termin porodu. Sklepy które mogę Wam polecić to na pewno Kappahl, Smyk oraz H&M. Spytacie pewnie o Pepco, bo przecież tanio, ładnie. Owszem, ale tak jak wspomniałam ubranka dziecięce pierzemy non stop. Te z Pepco już po kilku praniach nadawały się co najwyżej do kosza na śmieci, a bywało, że już po pierwszym praniu odkształcały się bądź kurczyły. Z ubranek droższych cieszyłam się w większości aż do momentu, gdy dziecko z nich wyrosło i wciąż potrafiły być w dobrym stanie. Zatem to kolejna rzecz, jakiej się nauczyłam.
Jeśli chodzi o tekstylia to tutaj kluczową rolę odgrywają pieluszki. Zwykłe tetrowe, muślinowe, bambusowe, bawełniane, flanelowe... Które więc wybrać? U nas najlepiej przy jedzeniu sprawdziły się pieluszki tetrowe czy też bawełniane. Podkładałam zawsze taką pieluszkę pod szyjką, dzięki czemu chroniłam ubranko, a też mogłam szybko wytrzeć buźkę maleństwu. Służą idealnie oczywiście także do odbijania. Ich polecam mieć zdecydowanie najwięcej. Bardzo dobre okazały się te z firmy Motherhood - droższe, ale także świetnej jakości, zatem warto mieć chociażby jeden zestaw, który posłuży np. na wyjścia. Flanelowych używałam chociażby w przychodni, gdy musiałam położyć Nadię na tamtejszy przewijak. Miałam ich jednak zdecydowanie za dużo - myślę że śmiało wystarczyłyby 2-3 sztuki. Jeśli chodzi o otulacze to najlepiej sprawdziły się u nas bambusowe. Nadia była dzieckiem, które dość prędko przestało chcieć być otulane, zatem to również kwestia indywidualna ile takowych będziemy potrzebować. Dodatkowo dysponowaliśmy rożkiem niemowlęcym i o ile w szpitalu się przydał, o tyle po powrocie do domu użyliśmy go dosłownie kilka razy ze względu na panujące temperatury. Przerzuciliśmy się na same otulacze, a Nadia spała na płaskiej poduszeczce pod delikatną kołderką muślinową na przemian z bawełnianą od QubanaMama. W tamtym czasie standardowego kompletu pościeli nie używaliśmy. Jeśli przy łóżeczku jesteśmy, od razu wspomnę, że nie sprawdziły się u nas ochraniacze na łóżeczko niełączone (tutaj je pokazywałam), ponieważ akurat te okazały się być z czasem zbyt cienkie i nie ochroniłyby dobrze przed uderzeniem oraz baldachim, który więcej przeszkadzał niż pomagał. Niektóre mamy pisały mi, że akurat ich dzieciątka lubiły baldachim, bo dodawały poczucie większego bezpieczeństwa i otulenia, u nas jednak tego efektu nie było. Należy pamiętać także o prześcieradełkach z gumką do łóżeczka oraz gondoli, a także o kilku kocykach cieńszych i grubszych.
Jeśli chodzi o najważniejsze ubranka i tekstylia, to opisałam Wam dokładnie wszystko to, co na samym początku u nas sprawdziło się najlepiej. W pierwszych tygodniach patrzymy w zasadzie głównie na wygodę naszą i malucha, aby każdy proces ubierania trwał jak najkrócej. Musi być mu również cieplutko i przyjemnie, zatem ja stawiałam na naturalne materiały i wysoką jakość. Z ilością nie przesadzałam, jednakże tak jak wspomniałam warto mieć coś w zanadrzu, ponieważ tego przebierania jest sporo. Pamiętajcie także, że kto Was nie odwiedzi, to przeważnie przyniesie jakieś ubranka. Zwykle są one w większych niż 56cm rozmiarach (również wiem to już z doświadczenia). Mówienie o zdrowym rozsądku przy pierwszym dziecku to myślę rzucanie słów na wiatr, bo mnie w tamtym czasie rozsądek również na chwilę opuścił, ale warto po prostu skupić się przede wszystkim na rzeczach na codzień, bo raczej powodów do jakiś specjalnie odświętnych stylizacji będzie znacznie mniej. Dlaczego o tym wspominam? Gdyż zdarzyło mi się pluć sobie w brodę, że zamiast wygodnych pajacyków, mam tabun jakiś dziwnych rzeczy, które w tym momencie nie są mi potrzebne i na gwałt domawiałam ciuszki z cyklu tych "normalnych". Ok, no może nie tabun, ale w kilku przypadkach zwyczajnie nie trafiłam. Dajcie znać kochane mamy w komentarzach, co u Was się sprawdziło, aby przyszłe mamy mogły przeczytać jeszcze jakieś inne opinie.
Jeśli chodzi o najważniejsze ubranka i tekstylia, to opisałam Wam dokładnie wszystko to, co na samym początku u nas sprawdziło się najlepiej. W pierwszych tygodniach patrzymy w zasadzie głównie na wygodę naszą i malucha, aby każdy proces ubierania trwał jak najkrócej. Musi być mu również cieplutko i przyjemnie, zatem ja stawiałam na naturalne materiały i wysoką jakość. Z ilością nie przesadzałam, jednakże tak jak wspomniałam warto mieć coś w zanadrzu, ponieważ tego przebierania jest sporo. Pamiętajcie także, że kto Was nie odwiedzi, to przeważnie przyniesie jakieś ubranka. Zwykle są one w większych niż 56cm rozmiarach (również wiem to już z doświadczenia). Mówienie o zdrowym rozsądku przy pierwszym dziecku to myślę rzucanie słów na wiatr, bo mnie w tamtym czasie rozsądek również na chwilę opuścił, ale warto po prostu skupić się przede wszystkim na rzeczach na codzień, bo raczej powodów do jakiś specjalnie odświętnych stylizacji będzie znacznie mniej. Dlaczego o tym wspominam? Gdyż zdarzyło mi się pluć sobie w brodę, że zamiast wygodnych pajacyków, mam tabun jakiś dziwnych rzeczy, które w tym momencie nie są mi potrzebne i na gwałt domawiałam ciuszki z cyklu tych "normalnych". Ok, no może nie tabun, ale w kilku przypadkach zwyczajnie nie trafiłam. Dajcie znać kochane mamy w komentarzach, co u Was się sprawdziło, aby przyszłe mamy mogły przeczytać jeszcze jakieś inne opinie.
Witam, moją córka miesiąc młodsza i w naszym przypadku półśpiochy kompletnie się nie sprawdziły bo mała miała długa stopę i się podwijaly paluszki, więc spodenki i skarpetki były lepsze. Pieluszki muslinowe z Babyono bardzo dobrej jakości i cenowo też ok. Czapek w domu nie używaliśmy a rozmiar 56 był za mały i mąż musiał do szpitala przywieźć większe bo córeczka była dużym dzieckiem. Sama jak spodziewałam się dziecka czytałam rady innych i w większości się one przydały:)
OdpowiedzUsuńFakt, z rozmiarem stópek bywało różnie, ale odkryłam, że "długie" stópki robi H&M :) To tak jak wspomniałam dobre rozwiązanie na te pierwsze tygodnie, gdy nie mamy takiej wprawy, a później oczywiście już każdy wybiera pod swoje upodobania :) Oj to duża dziewczynka Wam się urodziła, na moją jeszcze chwilę pasował rozmiar 50cm po porodzie :)
UsuńA ja mam w schowkach worki pełne niemowlecych ubranek i rzeczy syna i przpomniałaś mi, że musze wreszcie coś z nimi zrobić,bo leżą tam już 7 lat ;)
OdpowiedzUsuńHihi, ja też odkładam, bo ładne, bo szkoda, niektóre tylko wydaję, akcesoria też leżą w większości, chociaż nie wiem kiedy ewentualnie byłoby drugie dzieciątko :)
UsuńPajacyki też u nas byly pizamka i body wkladane przez głowę dopiero po kilku dniach wkladalismy :) myślę, że też tesco (f&f) ma dobre ubranka, ponieważ mamy sporo po corkach siostry i są w super stanie
OdpowiedzUsuńTak, tak F&F są również super jakościowo, jednak nie jestem strasznie często w Tesco, przez to ich u nas mniej :)
Usuń