wtorek, 31 lipca 2018

Błędy w wychowaniu, które dotychczas popełniłam

Lubię dzielić się z Wami pozytywnymi rzeczami, albo jeśli są one od pozytywów dalekie, to mimo wszystko wyciągam z nich jakąś lekcję i również Wam o tym mówię. Nie inaczej będzie dziś. Poruszę kwestię, a w zasadzie skrupulatnie spiszę swoje błędy w wychowaniu Nadii, jakie dotychczas popełniłam. Błędy popełnia każdy, nie dla każdego oczywiście to co dla mnie błędem będzie, jednakże warto czasem usiąść i zastanowić się, co robimy nie tak i jak możemy to zmienić. Bez skrupułów i idealizowania, bo błędy popełnia każdy.



Pierwszy, kolosalny błąd to bycie na każde skinienie mojej córki. Niekiedy łapię się na tym, że nadskakuję jej, aby tylko nie zaczęła krzyczeć bądź wykazywać złego humoru. Z racji tego, że ma już skończone jedenaście miesięcy, nauczyła się do perfekcji to wykorzystywać, a ja dosadnie zrozumiałam, że tak być nie powinno. Serce matki jest jak wiadomo mięciutkie i uległe. Gdy jeszcze dochodzi fakt, że cała ciąża była opłakiwana ze strachu i bezradności, oczekiwana jak nic innego na świecie, a później radość, że się udało, że ta mała istota jest z nami... Sami wiecie, człowiek po prostu chce jak najlepiej. Ja jednak póki co nie potrafię inaczej, chociaż podjęłam już pewne kroki w tej kwestii, to ostatecznie i tak ulegam. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle - nie wszystko, na co ma ochotę moje dziecko jest dla niej dozwolone. Wiem, co jest bezpieczne, a co nie i niekiedy płacz czy krzyk spowodowany próbą wymuszania pojawia się, a ja ulec nie mogę właśnie dla jej dobra i bezpieczeństwa. 

Moje dziecko nie zasypia samodzielnie. Również w tej kwestii brakowało mi konsekwencji. Jak każda mama znam swoje dziecko, najczęściej bywa tak że po wszystkich wieczornych rytuałach Nadia dostaje mleczko i wówczas w trakcie jedzenia przysypia, a zaraz po zasypia. Jeśli jednak jest dzień, że nie ma ochoty po jedzeniu na sen, za nic sama nie uśnie w łóżeczku. Pozostawiona w pokoju sama, aby się wyciszyła płacze w niebogłosy, więc ja i tak do niej prędzej czy później zaglądam, a ona widząc mnie nakręca się do zabawy i powstaje błędne koło. Może gdybym przeczekała całkowicie te napady dramatyzowania, to wreszcie by usnęła, ale zwyczajnie nie umiem. Czytałam, że konsekwencją rodzicielstwa jest umieć uodpornić się na płacz i wymuszanie, ale nikomu nie jest łatwo. Mnie również nie, więc póki co cieszę się, że przynajmniej w większej ilości przypadków Nadia po prostu zasypia przy jedzeniu, bądź co bądź wciąż na moich rękach, ale zasypia.

Jestem nerwusem i to okropnym. Byłam od zawsze, ale kilka lat temu poprzez wiele dość przykrych doświadczeń życiowych postanowiłam rozpocząć pracę nad tym. Nie powiem, udawało mi się to bardzo dobrze, do czasu, gdy zostałam mamą. Od zawsze brakowało mi cierpliwości do niektórych rzeczy. Bywa, że brakuje mi jej niekiedy także w stosunku do mojego dziecka. Oczywiście umiem zapanować nad wybuchami złości, jednak później te nerwy muszą znaleźć swoje ujście i cierpią na tym osoby mi najbliższe. Wiem, że to nic złego, że każda mama tak ma. Nie da się przejść przez wychowanie z ciągłym uśmiechem i dlatego potrafię mówić otwarcie o plusach i minusach wszystkiego, nawet macierzyństwa. Znów pracuję nad moją cierpliwością i tłumaczę sobie, że zawsze tak nie będzie, że wszystkie problemy są przejściowe. Wiem jednak, że nerwy w wychowaniu nie pomagają i dlatego chciałabym strasznie wyeliminować je do zera. Myślę, że jeśli już się pojawiają, to chyba bardziej wynikają ze zmęczenia, przez to, że jednak całe dnie jest się uwiązanym do tej małej istotki, jest się na każde jej skinienie, oczy trzeba mieć dookoła głowy, a ręce zawsze w gotowości.

Nie mniej jednak uważam, że wychowuję moje dziecko najlepiej jak potrafię. Uczę się każdego dnia czegoś nowego, nie boję się pytać i prosić o pomoc. Każdy ma swoje słabe punkty, ja również. Nigdy nie twierdziłam inaczej i nigdy też nie chciałam być matką idealną, gdyż takie po prostu nie istnieją. Mimo wszystkich trudności, jakie niesie ze sobą macierzyństwo, jestem wdzięczna, że moje dziecko jest zdrowe i radosne. Jestem wdzięczna, że wychowuje się w pełnej rodzinie, otoczone miłością. A nad każdym błędem zawsze można popracować.

3 komentarze: