niedziela, 8 lipca 2018

Ślubne błędy i wpadki

Dawno nie było postu ślubnego, więc przyszedł czas to zmienić. Sezon weselny trwa w najlepsze, a mnie po prawie dwóch latach wzięło na wspomnienia... W nich jednak pojawia się również kilka rzeczy, których żałuję i które bym zmieniła. 



Moją suknię ślubną mogliście widzieć w tym wpisie, a także posłuchać o niej w tym filmiku na moim kanale. Był to model Pronovias Dalamo. Sukienka podoba mi się do dziś, uwielbiam ją i uważam, że idealnie do mnie pasowała, jednak jest jedno ALE. Otóż mogłam nieco przemyśleć jej kwestię, a raczej zmiany tej sukni tuż po ceremonii lub po pierwszym tańcu, który był dostosowany do jej gabarytów i ciężkości. Żeby było jasne - jestem zauroczona tym jak się układała, jak dużą robotę zrobiła i jak cudownie się w niej czułam, jednakże niezwykle ciężko było mi w niej tańczyć i generalnie bawić się całą noc. W tym momencie nie sugerowałabym się, iż to TA JEDYNA i w niej muszę spędzić całe wesele. Poszłabym na wygodę i wybrałabym drugą, lekką suknię na przebranie. Ta i tak służyłaby mi w najważniejszych momentach, a ta druga pozwoliłaby na większą swobodę ruchów.


Jedną z atrakcji dla gości było stanowisko barmańskie, przy czym od razu wspomnę, że ja byłam sceptycznie do niego nastawiona, mąż wręcz przeciwnie. Jednakże zdecydowaliśmy się na to i ku mojemu zaskoczeniu - goście byli zachwyceni! Kolejka po drinki była cały czas, a drinkowe menu na tyle obszerne, że każdy znalazł coś dla siebie. Czego więc żałuję? Tego, że nie zostawiliśmy barmanów całą noc, a tylko do 24:00. Cóż, chciałoby się powiedzieć, że człowiek uczy się na błędach, ale tego już poprawić nie zdołamy. W ofercie barmanów jest też dodatkowo płatny tzw. pokaz barmański i myślę, że to również spotkałoby się z wielkim entuzjazmem. 

Zrobiłabym bardziej szczegółowe rozeznanie sali. O ile na pałacyk, w którym mieliśmy wesele złego słowa nie mogę powiedzieć, ponieważ wysoka cena szła absolutnie za jakością i standardem, o tyle jeden szczegół pominęłam... Zacznę może od tego, że pałacyk dzielił się na sale - dwie jadalniane i jedna taneczna Wszystkie połączone z sobą ogromnymi drzwiami, które w czasie wesela oczywiście były otwarte. Niestety w sali najważniejszej, czyli tanecznej nie było klimatyzacji! Do dziś nie wiem dlaczego właściciele nas o tym nie poinformowali, a próby wychłodzenia tej sali klimatyzacją z sal jadalnianych były nieudane, ponieważ goście siedzący pod nadmuchem zwyczajnie marznęli i prosili o wyłączenie, co mnie w ogóle nie dziwi. Na sali zostały postawione dwa wentylatory, jednak jak się domyślacie, aby poczuć efekt, trzeba by było chyba właśnie z tym wentylatorem tańczyć.


Mimo tych niedociągnięć, które dopiero po czasie zauważyłam, uważam, że wesele było udane. I nie moi drodzy, nie przemawia przeze mnie w tym momencie totalny brak skromności, tylko włożyliśmy (żeby nie powiedzieć włożyłam) w organizację tego dnia mnóstwo czasu i energii. Dopinałam na ostatni guzik każdy najmniejszy detal. Chciałabym, abyśmy zarówno my jak i nasi goście czuli się wyjątkowo. Moim zdaniem się udało i pamiętajcie - Wy również o swoim weselu macie tak myśleć! Błędy się zdarzają w każdej kwestii, tej również. Grunt to dobrze je zamaskować i nie skupiać się na nich w tym ważnym dniu. Pomyśleć o nich można później!

1 komentarz:

  1. My mieliśmy malutkie wesele dla najbliższej rodziny, więc nie było zbyt wielu przygotowań, ale zawsze z perspektywy czasu coś by się tam zmieniło :)

    OdpowiedzUsuń