poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Koszmarne dni zdarzają się i u nas!

Nigdy przed urodzeniem córki nie doświadczyłam co to znaczy tak na prawdę "siedzieć w domu i zajmować się dzieckiem". Cóż, wydawało mi się, że przecież taki bobas to nic tylko je, śpi, później zaguga, pobawi się, znój zje i pójdzie spać. Można go stroić w te wszystkie piękne mikrociuszki, można cieszyć się i rozkoszować tym słodkim zapachem niemowlaka. Życie zweryfikowało moje wyobrażenie o tym błogostanie, który gdzieś sobie moja głowa wytworzyła. I tak kochani - mimo, iż rzadko o tym wspominam, staram się, by ode mnie wychodziła jedynie pozytywna energia do Was, to dziś przyznam otwarcie - miewamy dni rodem z horroru!



Odbywa się wówczas marudzenie na zasadzie "Chcę jeść, ale nie będę jadła! Chcę spać, ale nie będę spała! Chcę się bawić, ale nie będę się bawić!". Godzina mojej walki o piętnastominutową drzemkę. Zdolności aktorskie i muzyczne odkryte do granic możliwości, aby tylko czymś ją zaciekawić i zainteresować. Niemożność zmiany pampersa, bo ani sekundy nie chce wyleżeć na pleckach. Wszędzie chaos - w domu, w mojej głowie. Zmęczenie sięgające zenitu. Nie mam czasu zjeść, nie mam czasu załatwić swoich prozaicznych potrzeb. To co sobie zaplanowałam spada na ostatni plan. Ręce mdleją, bo tylko one pomagają w uspokojeniu i ukojeniu złego nastroju tego małego człowieka. W międzyczasie smsy i telefony do męża bądź mamy, żeby się pożalić, żeby ktoś wsparł, żeby nie być samą. Jest nerwowo - nie tak, jak być powinno.

Powiem Wam szczerze, że takie wygadanie się najbliższej osobie, opowiedzenie co się dzieje, dużo daje. Zrzucam z siebie ciężar dnia i czuję się podniesiona na duchu. Wolę to, niż gdybym miała całe swoje żale zrzucać na dziecko. Zawsze sobie tłumaczę, że maluch w ten sposób wyraża swój kiepski nastrój, jakiś ból czy dyskomfort, chociażby spowodowany wyżynaniem się zębów, jednak niekiedy w tym całym szaleństwie zdarza mi się o tym zapominać i bezsensownie na głos pytam "Ale co się dzieje? To czego chcesz?" Nie muszę mówić, że gdy nagle jakimś cudem, bądź po prostu na drugi dzień ten marudny człowieczek zmienia się znów w uśmiechniętego bobasa niczym z reklamy, to wewnątrz mnie sumienie daje o sobie znać. Łapię się na tym, że cierpliwość może za szybko odnalazła swoją granicę. Wtedy też bardzo często tłumaczę sobie, że jak ja głupia mogę się denerwować, skoro inni marzą o tym i życie oddaliby za to marudzenie, noszenie na rękach. Mam zdrowe dziecko, zagrożoną ciążę zwyciężyłam i przetrwałam, pragnęłam tego dzieciątka jak niczego innego na świecie, więc muszę dać radę. Z każdego takiego dnia wynoszę lekcję. Wiele ich jeszcze przede mną, zdaję sobie z tego sprawę i muszę dać radę - Wy też kochane mamy dacie! Jesteśmy dzielne i w nas siła!

6 komentarzy:

  1. Mam to samo. Kiedy moje dziecko w nocy budzi się z płaczem, któryś raz z kolei to mam tzw nerwa i czasem sobie przeklne, a później mam wyrzuty sumienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze powiedziane. Teraz wyobraź sobie, że jesteś mamą trójki dzieci gdzie najstarsze ma 8 lat a najmłodsze 20 miesięcy. Masz do ogarnięcia obiad, dom, dzieci, spory ogród z warzywami, kwiatami, trawnikiem który Ty musisz skosić. Nie możesz liczyć na pomoc męża, gdyż on ciągle jest w pracy, mamą lub teściowa też nie pomogą bo mają swoje zajęcia. Pomyśl na ile wtedy wystarczy Ci sił i cierpliwości?? Pozdrawiam MamaTrójki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Samo życie. Bywają cudowne dni, bywają beznadziejne, bywają takie pół na pół. Grunt to się nie poddawać i pamiętać, że każda chwila, dobra, czy zła, to tylko chwila.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wytrwałości! Pamiętajmy, że po burzy zawsze nadchodzi słonce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to prawda rodzicielstwo przeplata dni piękne i dni na prawdę trudne. Na szczęście mąż mnie strasznie wspiera, bo na moją ani jego mamę niestety nie mogę liczyć... ale dzięi temu wiem, że jestem z każdym dniem silniejsza... dla naszej córci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana. Tak - też tak mam - i czasem wychodzę z siebie. Zaplanowałam dużo rzeczy, a moja Mała chyba to podświadomie wyczuwa bo domaga się ciągłej i ciągłej uwagi... a potem mnie ogarnia frustracja, Ona też płacze i mam ochotę wyć razem z Nią;)
    Armagedon - prawda? ;)))
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń