Niestety w tym sezonie, gdy Nadia nie jest już maleństwem, które jeździ w gondoli, tylko częściej zamiast wózka wybiera samodzielne bieganie, bawi się z innymi dziećmi, znacznie łatwiej o katar. Za każdym razem próbujemy w jak najwłaściwszy sposób się z nim rozprawiać, oczywiście głównie łagodząc go, jednak sam katar jak wiemy potrzebuje czasu, aby odejść. Dziś podzielę się z Wami sposobami na katar, jakie stosowałam w tym sezonie i oczywiście mam nadzieję, że i Wy podzielicie się ze mną Waszymi trikami.
Przede wszystkim robię córce inhalację przy użyciu soli fizjologicznej. Dzięki temu katar rozrzedza się i łatwiej spływa, a dodatkowo śluzówka nie wysusza się. Po inhalacji odczekuję ok. pół godziny i psikam do tego małego noska porcję wody morskiej, co również udrażnia drogi oddechowe, gdyż po raz kolejny katar rozrzedza się. Po tych zabiegach odciągam go przy pomocy aspiratora do nosa. Ja wciąż używam Fridy i jakoś tak nie mogę się przekonać do tego, który mocuje się do odkurzacza. Może kiedyś się przemogę, póki co wciąż ten sprawdza się u nas bardzo dobrze. Tych maratonów z inhalacją w ciągu dnia robię trzy. Ostatni po kąpieli, aby katar odciągnąć tuż przed snem, co przyczyni się do lepiej przespanej nocy, która przy katarze jest bardzo istotna. Samo odciąganie kataru przed snem w naszym przypadku nie wystarcza. Aby jak najdłużej Nadia mogła w miarę swobodnie oddychać wspomagamy się plastrami aromatycznymi. Drugim trikiem jest poduszka/klin, którą wkładamy pod materacyk. Dziecko śpi wyżej, ale materacyk unosi się "płynnie", dzięki czemu nie zsuwa się, nie jest mu niewygodnie i nie ma szans, że wyciągnie to spod głowy, co zdarza się, gdy próbujemy ułożyć dziecko wyżej np. na zwiniętym kocyku.
W ciągu dnia do wycierania kataru używam chusteczek nawilżanych, ponieważ nie chciałabym podrażnić delikatnej skóry dziecka. Jak wiemy po takim katarze i wycieraniu nosa cały czas zwykłymi chusteczkami, my dorośli po kilku dniach na nosie mamy suchą skorupę, a nie skórę, więc tego fundować dziecku nie chcę, bo i tak przez sam katar jest już nerwowa. Pod noskiem nakładam maść majerankową, która również ma pomóc w łatwiejszym oddychaniu. Nie powiem, Nadia nie przepada za jej zapachem i zawsze rączką stara się go wytrzeć, ale ja się nie poddaję i kilka razy dziennie go stosuję.
Niestety tak jak wspomniałam, to jedynie ułatwia oddychanie i funkcjonowanie z katarem, natomiast z reguły sam musi minąć. Szukałam jednak metod, które pozwolą nam jakoś przetrwać ten nerwowy dla Nadii czas, a przede wszystkim, aby udawało się jej wysypiać. Koniecznie dajcie znać, czy macie jeszcze jakiś złoty środek na walkę z katarem, co prawda idzie wiosna i raczej nie będziemy się z nim zmagać zbyt często (jak nie wcale), ale na przyszłość można sobie zapamiętać :)!
Przede wszystkim robię córce inhalację przy użyciu soli fizjologicznej. Dzięki temu katar rozrzedza się i łatwiej spływa, a dodatkowo śluzówka nie wysusza się. Po inhalacji odczekuję ok. pół godziny i psikam do tego małego noska porcję wody morskiej, co również udrażnia drogi oddechowe, gdyż po raz kolejny katar rozrzedza się. Po tych zabiegach odciągam go przy pomocy aspiratora do nosa. Ja wciąż używam Fridy i jakoś tak nie mogę się przekonać do tego, który mocuje się do odkurzacza. Może kiedyś się przemogę, póki co wciąż ten sprawdza się u nas bardzo dobrze. Tych maratonów z inhalacją w ciągu dnia robię trzy. Ostatni po kąpieli, aby katar odciągnąć tuż przed snem, co przyczyni się do lepiej przespanej nocy, która przy katarze jest bardzo istotna. Samo odciąganie kataru przed snem w naszym przypadku nie wystarcza. Aby jak najdłużej Nadia mogła w miarę swobodnie oddychać wspomagamy się plastrami aromatycznymi. Drugim trikiem jest poduszka/klin, którą wkładamy pod materacyk. Dziecko śpi wyżej, ale materacyk unosi się "płynnie", dzięki czemu nie zsuwa się, nie jest mu niewygodnie i nie ma szans, że wyciągnie to spod głowy, co zdarza się, gdy próbujemy ułożyć dziecko wyżej np. na zwiniętym kocyku.
W ciągu dnia do wycierania kataru używam chusteczek nawilżanych, ponieważ nie chciałabym podrażnić delikatnej skóry dziecka. Jak wiemy po takim katarze i wycieraniu nosa cały czas zwykłymi chusteczkami, my dorośli po kilku dniach na nosie mamy suchą skorupę, a nie skórę, więc tego fundować dziecku nie chcę, bo i tak przez sam katar jest już nerwowa. Pod noskiem nakładam maść majerankową, która również ma pomóc w łatwiejszym oddychaniu. Nie powiem, Nadia nie przepada za jej zapachem i zawsze rączką stara się go wytrzeć, ale ja się nie poddaję i kilka razy dziennie go stosuję.
Niestety tak jak wspomniałam, to jedynie ułatwia oddychanie i funkcjonowanie z katarem, natomiast z reguły sam musi minąć. Szukałam jednak metod, które pozwolą nam jakoś przetrwać ten nerwowy dla Nadii czas, a przede wszystkim, aby udawało się jej wysypiać. Koniecznie dajcie znać, czy macie jeszcze jakiś złoty środek na walkę z katarem, co prawda idzie wiosna i raczej nie będziemy się z nim zmagać zbyt często (jak nie wcale), ale na przyszłość można sobie zapamiętać :)!
U nas maść majerankowa też była w użyciu, na szczęście jako niemowlak syn w ogóle nie chorował, dopiero później się zaczęło...
OdpowiedzUsuń