Jeśli znacie mnie dłużej to wiecie, że od kilku lat przestawiłam się na minimalizm w wielu sferach mojego życia. Uważam, że w natłoku rzeczy nie możemy w 100% odnaleźć samych siebie, czujemy się zagubieni i całe otoczenie jest niestabilne. Po raz pierwszy czerwona lampka zapaliła mi się, gdy miałam szuflady i szafki przepełnione kosmetykami, a wśród nich tylko kilku ulubieńców. Taki etap myślę przechodzi każda blogerka czy youtuberka - podejmowanie współpracy za współpracą daje takie efekty. Od minimalizmu w kosmetykach się zaczęło a skończyło na całej reszcie. Poprzednia wersja samej mnie to także nieprzemyślane zakupy ubrań, butów i torebek. Ślepe dążenie za trendami niezależnie od tego, czy do mnie pasują. Ostatecznie swój styl odnalazłam w klasyce - może nudno, może monotonnie, ale tak czuję się najlepiej. Oczywiście zdarzają mi się oderwać od tego, czyli kupić coś, co wiem, że będzie modne przez chwilę, jednak mam w szafie swoich pewniaków, do których mogę śmiało wracać.
Buty według mnie muszą być przede wszystkim wygodne i solidnie wykonane, ale również dobrze, jeśli są łatwe w utrzymaniu czystości. W tym momencie z mojej bazy jestem niezwykle zadowolona i mogę dalej kompletować ją o następne niezawodne modele. Otóż to, mam na myśli fakt, że to nie dzieje się od razu, a zajmuje nieco czasu. Trzeba się rozeznać, znaleźć odpowiednie marki i fasony oraz przekonać się, czy sprawdzą się na pewno u nas. Dość jednak zbędnych słów - czas, żebym pokazała Wam moich faworytów na sezon wiosenny!
Oczywiście baleriny skradły serca większości z nas. W mojej kolekcji musiały zająć honorowe miejsce, bo to chyba najwygodniejszy według mnie model obuwia. Co istotne te które wybrałam mogłam śmiało zestawić z eleganckimi strojami w dni, kiedy nie miałam ochoty na szpilki. Także do luźniejszych stylizacji pasowały jak ulał. Jak już również zdążyliście zauważyć moich ulubieńców znalazłam pośród asortymentu marki Tommy Hilfiger. Granatowe były pierwszą parą jaką zakupiłam i było to jakieś cztery lata temu, natomiast czarne są ze mną od dwóch lat. Oba modele to wersja zamszowa. Wkładki są skórzane. Jak widzicie modele są absolutnie ponadczasowe i klasyczne, a dodatkowo wręcz niezniszczalne! Ja na prawdę tych butów nie oszczędzam, a wciąż świetnie mi służą. Nie należą rzecz jasna do najtańszych, ale ja jestem zdania, że są warte każdej złotówki.
Kolejna para markowa nie jest, jednak musiałam ją tutaj ująć. Są to klasyczne mokasyny z Zary. Fakt - są wykonany ze skóry ekologicznej, jednak to im w niczym nie ujmuje akurat. Są wygodne i fantastycznie się prezentują. Także solidnie wykonane, co jest dla mnie nie lada szokiem, zważywszy na cenę jaką za nie zapłaciłam (ok. 100zł).
Teraz czas na szpilki. Wiosną najlepiej sprawdzają się te w jasnych kolorach, zatem posiadam dwie pary. Pierwsze, cieliste pochodzą ze sklepu Badura. O ile baleriny tej marki kompletnie się u mnie nie sprawdziły, ponieważ w ładnym stanie były tylko przez pierwszy sezon, o tyle z tymi szpilkami już jest inaczej. Jak widzicie na zdjęciu są wykonane z matowej skóry, a dodać mogę, że jest ona niezwykle miękka. Mają lekką platformę, co moim zdaniem dodaje im uroku.
Kolejne szpilki są w kolorze białym i część z Was pewnie je kojarzy, ponieważ pokazywałam Wam je w filmiku o mojej sukni ślubnej. Właśnie one towarzyszyły mi w jednym z najważniejszych dni w moim życiu. Jak się domyślacie nawet przy zakupach na ten wielki dzień zdrowy rozsądek mnie nie odpuścił. Skoro cała stylizacja była na jeden raz, to chociaż buty chciałam móc wykorzystać ponownie. Białe szpilki od kilku lat niezmiennie nie wychodzą z mody. Pasują do wielu stylizacji, dodają świeżości i uroku. Te pochodzą ze sklepu Prima Moda, wykonane są z błyszczącej, lakierowanej skóry. Oba modele powyższych szpilek zostały bardzo dobrze wyprofilowane, dzięki czemu jak na szpilki są wygodne.
Niekiedy jednak trzeba wskoczyć w totalnie luźne rzeczy i dopełnieniem takiego stroju są u mnie Conversy. Zdecydowałam się na model za kostkę w kolorze czarnym również ze względu na uniwersalność. Kusiły i kuszą mnie wciąż białe, jednak zdaję sobie sprawę, że wymagałyby one znacznie częstszego prania. A jeśli o praniu mowa - moje trampki przeżyły już niejedno i spójrzcie w jak fantastycznym są stanie. Za każdym razem po wyjęciu z pralki są jak nowe - nic się nie wybarwiło, emblematy są w stanie nienaruszonym, a wkładki są na swoim miejscu za każdym razem. Ja je po prostu uwielbiam.
Jak zdążyliście zauważyć w mojej bazie brakuje już tylko adidasów. Posiadam co prawda jedne z 4f, ale nie grzeszą jakością, więc nie poświęcę im uwagi w tym poście. Tutaj zestawiłam buty niezawodne i z których jestem zadowolona już od kilku sezonów. Oczywiście, jeśli mam ochotę na buty w bardziej szalonym kolorze czy fasonie, decyduję się na nie, ale wszystko z głową. Już nie cieszy mnie tak jak dawniej ilość, tylko jakość przez to wolę minimum raz w sezonie zainwestować w coś, czym będę się cieszyć dłużej. A jakie jest Wasze podejście w tej kwestii?
Piękne te beżowe szpilki :)
OdpowiedzUsuńMi również bardzo podobają się te szpilki na małej platformie. A co do minimalizmu, również go preferuję!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Szpileczki są prześliczne, ale ja się łapię na tym, że brakuje mi wygodnych butów na co dzień ;)
OdpowiedzUsuńMamy podobny gust :) Również stawiam na klasykę i jakość. Wszystkie buty śliczne i praktyczne :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne buty :D w szpilkach niestety nie chodzę :(
OdpowiedzUsuńPodobają mi się bardzo te baleriny, też muszę się wybrać na butowe zakupy :D
OdpowiedzUsuń