Wiele osób na myśl o kupnie lub budowie domu ma na myśli dużo miejsca, dużo pomieszczeń, ogród, piękny taras i taki ogólny raj względem przestrzeni. Nierzadko przeprowadzamy się do tego raju wprost z ciasnego mieszkania, gdzie na porządku dziennym jest upychanie rzeczy gdzie się tylko da, byleby nie leżały na widoku, sprawiając wrażenie ogólnego ładu i składu. gdy wreszcie opanujemy tą technikę do perfekcji, czas na przeprowadzkę i naszym oczom ukazuje się to - dużo miejsca na dużo rzeczy!
Zdążyłam doświadczyć, że mając strych i garaż, do tego o wiele więcej miejsca na ubrania, buty, dodatkowe pokoje, które jeszcze nie są zagospodarowane łatwo poddać się zbieractwu i odkładaniu wszystkiego na kiedyś. W ogóle przeprowadzając się i zabierając cały nasz dobytek, w tak dużym domu wygląda on jak garstka klocków lego rzucona na podłogę. Zatem popadamy w zakupy, ponieważ potrzeba wszystkiego więcej, więcej i więcej... Złapałam się na naszym zbieractwie będąc w ciąży - wtedy w domu przebywałam prawie cały czas i widziałam w końcu dokładnie jak to u nas wszystko wygląda. Wierzcie mi, gdy pracujemy i jesteśmy w ciągłym biegu wiele rzeczy jesteśmy w stanie przeoczyć. Zatem wzięliśmy się do pracy (a raczej moja mama z moim mężem, gdyż ja w zasadzie nie mogłam robić nic poza dyrygowaniem ;-)) i stopniowo odgruzowywaliśmy to i owo. Nie było tego specjalnie dużo, jednak coś się już nawarstwiło, więc trzeba było w porę zareagować. Tym sposobem najbardziej odgruzowana została garderoba, garaż i spiżarnia.
Mimo, iż wydawało mi się, że każda rzecz miała swoje miejsce, to jednak tego wszystkiego było zdecydowanie za dużo i stało się to przytłaczające. W tym momencie sprawa ma się dobrze i nawet przy małym dziecku mogę śmiało przyznać, że panuję nad ilością rzeczy w naszym domu! Zatem jak ja to robię?
Przede wszystkim staram się rozsądniej robić zakupy - kupować rzeczy lepszej jakości w mniejszych ilościach, które służą na dłużej, a nie nawarstwiają się. Dokładnie wiem, czego potrzebujemy i gdy jest możliwa ku temu okazja to odhaczam kolejne produkty z listy zakupów. Co za tym idzie, nie włóczę się po sklepach notorycznie, aby zajrzeć co jest nowego - wtedy najłatwiej o nieprzemyślane zakupy. Raz, że nie pozwala mi już na to czas, a dwa - zrozumiałam jak to zgubnie na nas wpływa. To nie jest tak, że nie zdarzają mi się spontaniczne zakupy, jednak jest to już o wiele rzadsze niż w przeszłości. Zresztą dziecko teraz zajmuje sporą część budżetu domowego, więc takie rzeczy powinno się analizować, niezależnie od tego ile pieniędzy mamy do dyspozycji.
Wyrobiłam w nas nawyk odkładania rzeczy na miejsce. Niekiedy nie da się tego zrobić od razu, ale w najbliżej chwili to zmieniamy. W dużym domu łatwo o pogubienie się i straceniu rachuby co, gdzie i jak, więc jest to dla mnie najistotniejszą kwestią. Jednak jeśli nie panujemy nad ilością rzeczy, nie zapanujemy nad znalezieniem dla nich odpowiedniego miejsca i to trzeba mieć na uwadze. Może w tej kwestii nieco przesadzam (gdybyście widzieli minę mojej mamy lub męża, gdy pytając gdzie leży dany przedmiot ja odpowiadam "w drugiej szufladzie od dołu, z tyłu, po prawej stronie"), to mimo tego jestem zadowolona, że zapanowałam nad domem w aż takim stopniu. Gdy zbudzicie mnie w środku nocy i zapytacie o najbardziej błahą rzecz - będę wiedziała gdzie ona jest. Dla przykładu zdjęcie mojej pralni - tak wygląda to zawsze, czyli na regale ustawiam produkty do prania, które muszę mieć zawsze pod ręką, trzy kosze na pranie, do których i ja i mąż wiemy co wrzucać, dzięki czemu szybciej nastawiam pranie, ponieważ nie mam aż tak dużo do segregacji. Zatem pomieszczenie dodatkowe, które zwykle mamy w domu (czasem i w mieszkaniu) jakim jest pralnia też może być zorganizowane. Zawsze rozłożona deska do prasowania z gotowym do użycia w każdej chwili żelazkiem oraz suszarka stojąca i tyle - niczego więcej w pralni nam nie potrzeba, więc nie zagracamy jej.
Jestem sumienna w obowiązkach domowych, ale nie marnuję przy tym czasu. Gdy rano Nadia bawi się pod moim czujnym okiem, ja wstawiam wodę w czajniku, aby przygotować jej mleko, to nie czekam stojąc i gapiąc się bezmyślnie przed siebie, tylko już rozpakowuję naczynia ze zmywarki (która najczęściej jest uruchamiana na noc). Szkoda czasu, który później możemy poświęcić na dłuższy spacer lub wspólną zabawę! Niby kilka minut, ale na tym przykładzie widzicie jak cennych i owocnych. Tak jest ze wszystkimi innymi obowiązkami. Nie wykręcam się, nie szukam wymówek, jeśli ich nie ma. Pamiętajcie też, że sprzątanie to ruch, a każdy minimalny nawet ruch to dla nas trening!
Podchodzę z szacunkiem do prowadzenia domu. Myślę, że trzeba zwyczajnie dbać o własne miejsce na tym świecie, miejsce do którego wracamy zawsze, gdziekolwiek byśmy się nie udali i jakkolwiek dobrze byśmy się tam nie czuli. Wracamy tu zawsze. Powinniśmy się więc czuć w domu jak najlepiej, a nie na starcie zniechęcać się górą piętrzących się i niepotrzebnych nikomu rzeczy. Według mnie dobra organizacja, planowanie, wyrobienie w sobie i w pozostałych członkach rodziny odpowiednich nawyków oraz sumienność to klucz do sukcesu, ale jest on niezwykle trudny do wykonania. Wymaga to od nas ogromu pracy i wysiłku zarówno fizycznego jak i psychicznego. Żeby była jasność - nie chodzi mi o pedantyzm, a o sumienność i konsekwencję. Dom to nie muzeum i zawsze będę tego zdania. Nie jest tak, że biegam codziennie z mopem! Po prostu gdy sumiennie robimy porządki, dom zawsze wygląda lepiej, niż gdybyśmy robili je raz na jakiś czas i tym się bronimy. Dajcie znać, jakie wy macie metody na panowanie nad chaosem w domu.
Extra post, ja właśnie ubolewam nad brakiem komórki lokatorskiej bądź co najmniej boxem garażowym, dopiero co kupiliśmy mieszkanie, w domu rodzinnym strych bardzo się przydaję, oczywiście tak jak ty staram się nie zagracać mieszkania, największą zgrozą są u mnie pudła :D
OdpowiedzUsuńOdkładanie na miejsce to chyba najlepsza z możliwych zasad. No i jest jeszcze jedna... zero sentymentów. Dzięki temu unikam przesadnego zbieractwa:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
ja walczę z moim zbieractwem... bardziej nie ze zbieractwem, a ogólnie z zakupami :O
OdpowiedzUsuńU nas, ze względu na alergię syna, nie mamy żadnych zbędnych bibelotów, co pomaga nieco zapanować nad chaosem, ale i tak ciągle robi się bałagan ;)
OdpowiedzUsuńJa w przyszłości chciałabym mieć własny dom, jednak nie wyobrażam sobie go jako potężny budynek, ale mały domek z pokojami na poddaszu. :)
OdpowiedzUsuńLubię porządek, więc staram się wszystko mieć poukładane. Co jakiś czas i tak konieczne jest takie generalne sprzątanie, kwestia mobilizacji :)
OdpowiedzUsuńJa nie mam dziecka, ani (jeszcze) własnego domu.. a ciesze się, że nawyk odkładania to u mnie od zawsze jest. A jak narzeczony zostawia rzeczy gdzie popadnie to dopada mnie biała gorączka.. nie wiem czy jestem pedantką, popadam w paranoje czy to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Masz pięknie wygospodarowane miejsce i jeszcze piękniej organizujesz sobie czas i sprawy domowe♥
OdpowiedzUsuń