środa, 23 maja 2018

Maluszek na basenie

Dawniej to było absolutnie nie do pomyślenia, a dziś jest swego rodzaju codziennością. Ludzie podróżują i zapewniają dzieciom atrakcje już od pierwszych miesięcy ich życia. Ja jestem jak najbardziej za tym, ponieważ maluszek od małego może uczyć się nowych miejsc, rzeczy i ludzi, dzięki czemu łatwiej będzie mu w późniejszych latach zaakceptować pewne formy chociażby spędzania czasu wolnego oraz klimatyzowanie się będzie przebiegało sprawniej.


Po raz pierwszy Nadia na basenie była w wieku pięciu miesięcy (pisałam o tym tutaj). Wówczas zauważyliśmy jak niesamowicie czuje się w wodzie zrelaksowana, jak interesuje ją to co widzi przed sobą, czyli ogromna tafla połyskującej wody. Ani razu się jej nie wystraszyła, ani razu nie zapłakała ani nie zezłościła się. Zatem na tamtym wyjeździe z dobrodziejstw basenu korzystaliśmy praktycznie codziennie. Spytacie zapewne, co po powrocie do rzeczywistości? Odpuściliśmy temat i umarł on śmiercią naturalną? Oj nie! Postanowiłam nie zaprzepaścić tego przyzwyczajenia i w miarę możliwości wciąż zabierać malutką na basen. Znalazłam taki, który spełnia moje wymagania nawet bardziej, niż się tego spodziewałam - mały, kameralny, bardziej do odpoczynku, aniżeli pływania, idealny dla osób starszych, ale także dla rodziców z takimi maluszkami.

Początkowo obawiałam się reakcji skóry na - bądź co bądź - dość spory dodatek chloru do wody w basenie. Nie wybraliśmy pływalni z przeznaczeniem typowo dla niemowlaków, ale zostaliśmy zapewnieni, że wiele ludzi korzysta właśnie z tych normalnych i nic się nie dzieje. Tak też okazało się być w naszym przypadku. Skóra w żadnym stopniu nie ucierpiała, nie przesuszyła się, więc tylko pozostaje mi się z tego cieszyć.


Ekwipunek na basen jest dość spory, co pewnie Was nie zaskoczy. Pomyślałam, że wspomnę tutaj, co zabieramy ze sobą, bo może jesteście przed podjęciem decyzji, aby wybrać się na Wasze pierwsze pływanie. Przede wszystkim zabieramy ręcznik z kapturkiem, pampersy przeznaczone do pływania w odpowiednim rozmiarze (zakładam dopiero w szatni przed basenem, a wcześniej i później Nadia jest w tym normalnym), oliwkę, której używamy po basenie, krem pielęgnujący okolicę okołopieluszkową, krem do twarzy oraz strój kąpielowy (jestem zwolenniczką noszenia stroju kąpielowego nawet przez takie maluchy). Mam ze sobą dwa komplety ubrań, na wypadek, gdyby któryś został w szatni zmoczony czy też zabrudzony, ale myślę, że te ewentualności każda mama zawsze przewiduje. Warto wrzucić także patyczki kosmetyczne i szczotkę do włosów. Zatem jak widzicie - lekko nie jest, ale ileż to frajdy!

A jeśli o frajdę chodzi, basen idealnie sprawdza się u nas w dni, gdy jedynym zajęciem jest marudzenie, kwilenie i kręcenie nosem na wszystko, w dni, kiedy drzemki schodzą na ostatni plan, dni, w których za oknem pogoda nie sprzyja spacerom oraz dni, gdy zwyczajnie zaplanuję dla nas wyjazd na basen. Zatem jak widzicie, jest to w naszym przypadku lek na całe zło!

1 komentarz:

  1. Ja kiedyś uwielbiałam chodzić na basen, a odkąd chodzę z dzieckiem to już nie mam tak dobrego podejścia ;) Wynika to też z tego, że nasze baseny w okolicy to raczej takie pełne atrakcji aquaparki, gdzie dziecko chce latać od jednej atrakcji do drugiej i nawet przez chwilę nie mogę się w spokoju zrelaksować ;)

    OdpowiedzUsuń