Łatwo w tych czasach dać się zwieść i to dotyczy każdego tematu. Rodzicielstwa także. Same sobie odpowiedzmy, czy widząc te urocze bobasy, owinięte muślinowymi otulaczami, z kokardkami na tych maleńkich główkach, które tak smacznie śpią nie wierzymy w to, że macierzyństwo to tylko sielanka? Zwłaszcza wtedy, gdy go jeszcze nie doświadczyłyśmy. Włącza się instynkt rodzicielski, pragniemy dziecka i tylko to się wtedy liczy. A te wszystkie zdjęcia i generalnie internetowa nagonka na macierzyństwo ideale utwierdzają nas w naszym przekonaniu wołając, że to najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć. Upragniony maluch pojawia się na świecie. Szczęścia jest zbyt dużo jak na jeden raz, wzruszenie odbiera głos. Wcześniej jednak nikt nie uprzedził, że za niedługą chwilę przekonamy się, co to znaczy podporządkować się komuś co do sekundy.
Ja zawsze nazywam rzeczy po imieniu, zresztą nie raz to zauważyłyście. Nie owijam w bawełnę i mówię jak jest, nawet jeśli dotyczy to tak trudnego tematu jak wychowywania dziecka. Wraz z narodzinami nowego członka naszej rodziny w pakiecie otrzymujemy strach, aby dziecko rozwijało się prawidłowo. Do tego zmartwienie sięgające zenitu, gdy coś dzieje się z jego zdrowiem. Odpowiedzialność największa na świecie, która dotyczy teraz już nie finansów czy pracy, a życia drugiego człowieka. Wyżej wspomniane szczęście i masa wzruszeń z każdego postępu naszego malucha, do tego ciągła troska, ogrom bezgranicznej i bezinteresownej miłości, duma. W pakiecie są też uczucia mniej przyjemne - w każdym, bo idealnych rodziców nie ma, dzieci zresztą też, takich jak bezradność, stres, bezsilność, nerwy, wątpliwości, zmartwienia, chroniczne zmęczenie.
Rzadko o tym co negatywne w rodzicielstwie się mówi. To pewnie przez wzgląd na tą bezinteresowną miłość, o której wspomniałam wyżej i ja to rozumiem. Jednak jeżeli ktoś mówi mi "Jaka Nadia już duża! Kiedy to zleciało?" ja zawsze odpowiadam "Dokładnie wiem kiedy, dzień po dniu, godzina po godzinie." Dlaczego? Dlatego, że nasza wspólna droga zaznała już wszystkich możliwych uczuć. I chociaż tych negatywnych jest zdecydowanie mniej, to jednak są. To właśnie w takich chwilach - przyznaję się bez bicia - kilka razy przemknęło mi przez myśl "Po co mi to było?!" Oczywiście w moment zawsze się opamiętałam i dziękowałam Bogu, że mam wspaniałe dziecko, zdrowe dziecko. Ale wiecie w nerwach i bezradności w głowie zawsze jest mętlik. Natłok obowiązków, który spada tak nagle. Zrobienie siku w spokoju odchodzi w zapomnienie, a co dopiero mówić o reszcie. Ciągle walczę z czasem, ciągle wszystko poza Nadią jest z reguły na drugim miejscu - ile zdążę zrobić, póki córka śpi? O której wyjechać z domu w dalszą drogę, aby ucięła sobie drzemkę w aucie? Kiedy jadła? Czas zmienić pampersa! To ten mały człowiek nadaje rytm każdego dnia. To ten mały człowiek ma taką moc, że dorośli skaczą wkoło niego.
Mimo wszystko, jeśli i Tobie Droga Mamo oraz Tobie Drogi Tato taka myśl przemknęła przez głowę, jeśli choć przez sekundę zatęskniłaś/eś za dawnym spokojniejszym życiem - nic złego się z Tob nie dzieje. Ostatecznie mimo wszystko i tak stajemy na rzęsach, spełniamy swoją rolę najlepiej jak umiemy i panujemy nad swoimi czynami. Chwile zwątpienia ma prawo mieć każdy i ja wychodzę z takiego założenia.
Ja zawsze nazywam rzeczy po imieniu, zresztą nie raz to zauważyłyście. Nie owijam w bawełnę i mówię jak jest, nawet jeśli dotyczy to tak trudnego tematu jak wychowywania dziecka. Wraz z narodzinami nowego członka naszej rodziny w pakiecie otrzymujemy strach, aby dziecko rozwijało się prawidłowo. Do tego zmartwienie sięgające zenitu, gdy coś dzieje się z jego zdrowiem. Odpowiedzialność największa na świecie, która dotyczy teraz już nie finansów czy pracy, a życia drugiego człowieka. Wyżej wspomniane szczęście i masa wzruszeń z każdego postępu naszego malucha, do tego ciągła troska, ogrom bezgranicznej i bezinteresownej miłości, duma. W pakiecie są też uczucia mniej przyjemne - w każdym, bo idealnych rodziców nie ma, dzieci zresztą też, takich jak bezradność, stres, bezsilność, nerwy, wątpliwości, zmartwienia, chroniczne zmęczenie.
Rzadko o tym co negatywne w rodzicielstwie się mówi. To pewnie przez wzgląd na tą bezinteresowną miłość, o której wspomniałam wyżej i ja to rozumiem. Jednak jeżeli ktoś mówi mi "Jaka Nadia już duża! Kiedy to zleciało?" ja zawsze odpowiadam "Dokładnie wiem kiedy, dzień po dniu, godzina po godzinie." Dlaczego? Dlatego, że nasza wspólna droga zaznała już wszystkich możliwych uczuć. I chociaż tych negatywnych jest zdecydowanie mniej, to jednak są. To właśnie w takich chwilach - przyznaję się bez bicia - kilka razy przemknęło mi przez myśl "Po co mi to było?!" Oczywiście w moment zawsze się opamiętałam i dziękowałam Bogu, że mam wspaniałe dziecko, zdrowe dziecko. Ale wiecie w nerwach i bezradności w głowie zawsze jest mętlik. Natłok obowiązków, który spada tak nagle. Zrobienie siku w spokoju odchodzi w zapomnienie, a co dopiero mówić o reszcie. Ciągle walczę z czasem, ciągle wszystko poza Nadią jest z reguły na drugim miejscu - ile zdążę zrobić, póki córka śpi? O której wyjechać z domu w dalszą drogę, aby ucięła sobie drzemkę w aucie? Kiedy jadła? Czas zmienić pampersa! To ten mały człowiek nadaje rytm każdego dnia. To ten mały człowiek ma taką moc, że dorośli skaczą wkoło niego.
Mimo wszystko, jeśli i Tobie Droga Mamo oraz Tobie Drogi Tato taka myśl przemknęła przez głowę, jeśli choć przez sekundę zatęskniłaś/eś za dawnym spokojniejszym życiem - nic złego się z Tob nie dzieje. Ostatecznie mimo wszystko i tak stajemy na rzęsach, spełniamy swoją rolę najlepiej jak umiemy i panujemy nad swoimi czynami. Chwile zwątpienia ma prawo mieć każdy i ja wychodzę z takiego założenia.
Wszystko w życiu ma swój czas i każdy etap jest inny, ale ja za nic nie wróciłabym do czasów młodości :)
OdpowiedzUsuńPierwsze 6 miesięcy z córką to najtrudniejszy czas w moim życiu. Były dni,że odliczałam czas do wieczornej kąpieli żeby mieć chwilę dla siebie a później uświadomiłam sobie że nie warto traktować dnia "byleby przeżyć". Mamy na to za krótkie życie. Jeszcze nie tak dawno moja mama tuliła mnie jako dziecko a teraz ja już mam swoją córkę. No i kiedy to minęło? Podporządkowała całe swoje życie córce i każdego dnia się z tego cieszę i doceniam ten czas.
OdpowiedzUsuńU mnie również bywały takie dni, momentami o prostu my mamy jesteśmy okrutnie przemęczone, ale też z czasem dziecko jest większe, mądrzejsze i coraz więcej można z nim robić przez to i nasze nastawienie się zmienia :) :*
OdpowiedzUsuń